Wpis biorący udział w 28 edycji Karnawału Blogowego RPG:
Tak, jestem RPGowym MG rasistą.
Nie, nie ma to przełożenia na rasizm w życiu realnym, już wyjaśniam.
Nie poniżam w grach przedstawicieli innych narodowości i wyznań, jeśli nie jest to wybytnie uzasadnione fabularnie (np umiejscowieniem sesji na południu USA w XVIII wieku zakładam dyskryminację całych grup etnicznych). Nie wyładowuję swoich osobistych frustracji. Po prostu uważam, że większość ras nie-ludzkich jest wpychana w gry RPG na siłe, a każdy człowiek najlepiej umie zagrać sobą. I na tym powinien się skupić, na graniu człowiekiem.
Wspominałem już kiedyś, że rasa ludzka jest super? W obrębie tego samego przedziału statsów można zmieścić dowolne przekonania, kolor skóry, rozmiar, filozofię rozwiązywania problemów i powiązania rodzinne. Można grać wyniosłym arystokratą lub krępym siepaczem, kobietą, mężczyzną, starcem, dzieckiem. Wypisz, wymaluj, czym się chce.
A teraz spójrzmy na takie archetypiczne elfy. Pozwalają grać dumnymi, wyniosłymi postaciami. Albo orki. Duże, silne, głupie. Fajnie, ale tak samo mogę zagrać człowiekiem. Więc po co udziwniać.
Nie znaczy to, że inne rasy u mnie nie istnieją lub są traktowane, jako gorsze. Wręcz przeciwnie. Takie archetypiczne elfy, z ich kilkusetletnim doświadczeniem, górują nad dowolnym człowiekiem w wybranej przez nich dziedzinie. Krasnoludy są znakomitymi inżynierami i czeladnikami, jakoś ich wyrobów jest legendarna. Do czego więc zmierzam? Do tego, że gracze rasy psują. Wszystkie z wyjątkiem ludzkiej.
Absurd 1) Jest nas mało, ale jedziemy jednym wózkiem.
Skąd ja to znam. Dowolny system SF. Planeta złożona w 99.9 % z ludzi, w 0.1% przez przedstawicieli innych ras. W dodatku, są rasy tak nieliczne i niespotykane poza swoimi koloniami, że większość ludzi natyka się na nie raz w życiu.
Jak wygląda standardowa drużyna? Dziwny obcy 1, niestandardowy obcy 2, legendarny obcy 3, zwykły człowiek. Tia… Pomijam fakt, że takie spotkanie statystycznie nie powinno się zdarzyć, wiecie jak to się rzuca w oczy? Jak to wygląda? Jak ta grupka świeci się w tłumie?
Absurd 2) Chcę zagrać elfem-nie-elfem.
Gracz przychodzi z historią postaci: „Chcę zagrać elfem, ale takim dziwnym, no wiesz, wychowanym w mieście, adoptowanym przez ludzi, który nie rozumie innych elfów i nie chce z nimi żyć”.
W tłumaczeniu na nasze, chcę grać człowiekiem z lepszymi statystykami. Pomijam kwestię niezbilansowana ras (i dziwnego osłabiania ludzi w stosunku do obcych), ale jak chcesz zagrać „takim w sumie człowiekiem”, to zagrasz „w sumie człowiekiem”. Tylko tyle i aż tyle.
Absurd 3) Mój lelf tyłko tlochę siepleni
Gracz, zupełnie nie znający tła rasy, nie posiadający predyspozycji introwertyk flegmatyk chce zagrać rasą charyzmatycznych, porywczych psocicieli i kochanków… Tia… i może frytki do tego. Tutaj granie człowiekiem też by nie pasowało, ale w przypadku rasy, która podkreśla te aspekty postaci, będzie wyglądało groteskowo. Stanowczo mówię nie.
Absurd 4) Jestem honorowym, dumnym krasnoludem. Ale się naje***, więc przypier*** Ci w pysk!
Tia, zmora Warhammera. Jeszcze raz gracz zagra mi krasnoludem alkoholikiem, gburem, chamem i psychopatą, to własnymi rękoma za drzwi wyrzucę. Czy gracze poza oglądaniem obrazków czytają podręczniki? I czy zatrzymują się na opisach ras? Bo mam wrażanie, że większość czyta tylko tabelki z bonusami do cech…
Absurd 5) Jestem myślącym, nwymiarowym kryształem z betelguzy postrzegającym czas nie liniowo, ale trójwymiarowo i myślącym nad każdym problemem ponad 100 lat.
Całą sesję myślisz, czy coś powiedzieć. 100 PD. Idziesz po pizzę.
Absurd 6) Jest to tajemnicza rasa, której nikt nie rozumie. I chcemy zagrać jej czterema przedstawicielami.
To już tragedia. Wszelkie rasy „ubermagiczne” i „megafantastyczne” powinny być starannie reglamentowane. Jakakolwiek rasa straci przymiotniki „tajemnicza” i „niezrozumiała” po tym jak kolega będzie nią chodził na baby pięć sesji z rzędu.
Pomijam resztę absurdów związanych z tworzeniem ras nieludzi na siłę(szczególnie widocznych w SF), problemów z wszelkimi pół- (pół-elf, pół co? Wydra?). Pomijam źle zaprojektowane, głupie, niegrywalne rasy (w moim słowniku „Ta rasa ma mentalność roju” oznacza „Tą rasą się nie gra. To są zmarnowane strony podręcznika gracza”). Jeśli jakaś rasa jest trudniejsza do zrozumienia niż, przykładowo, japońska szesnastolatka z dyskoteki w centrum Kioto, to marnie widzę szanse jej odgrywania. Po prostu granie rasą inną niż ludzką niesie za sobą cały ciężar archetypu i gatunku, który gracz musi udźwignąć. Osobiście uważam, że większość graczy sobie z tyn nie radzi. Ba, spora grupa nawet nie udaje, że próbuje, ot mają człowieka z fajnym wyglądem i sztuczką ekstra. Masakratora na tle frajerów grającymi ludźmi. Gdy widzę takie podejście, scyzoryk mi się w kieszeni otwiera.
Zawsze, gdy gracz chce u mnie zagrać rasą nieludzką, odbywam z nim poważną rozmowę – będziesz miał pod górkę, bo będę od Ciebie wymagał więcej. Będę karał za rzeczy, które innym ujdą na sucho. Dlaczego? Bo grają tylko ludźmi. I aż ludźmi. Zagraj jedną sesję, na której pokażę Ci jak widzę NPCa tej rasy i stosunek świata do niego. Potem się zdecydujesz.
Po takiej rozmowie część graczy się zniechęca i gra „zwykłym Kowalskim, operatorem miotacza ręcznego”. I robi to bardzo dobrze. Ale są tacy, którzy zbierają się w sobie, doczytują brakujące podręczniki i grają świetnie. Tak, że patrząc na ich zmagania ze światem gry i nieludzką naturą postaci, serce rośnie. A o to chyba koniec końców chodzi.
A w oczach innych ludzi elfy nie stają się wysokimi dupkami, krasnoludy opijami i warchołami. Bo po prostu im na to nie pozwalam. I możecie mnie w związku z tym nazwać dowolnie: RPGowym purystą, faszystą lub rasistą. Będę z tego dumny.