Lola


Sugestia elementów noir w Mrocznej Technobaśni Khorna.

Jak zwykle, jest muzyka. Zachęcam do posłuchania w trakcie czytania.

PEGI 16 😉

Są części Miasta, do których lepiej się nie zapuszczać. Wciągają człowieka jak bagno, przeżuwają, łamiąc ducha i kręgosłup, pozostawiając jego resztki jako krwawe trofeum.

Wiedziałem, że ta sprawa śmierdzi krwią i potem, gdy tylko usłyszałem nazwę dzielnicy. Ale pieniądze były zbyt dobre… w takich sprawach zawsze są zbyt dobre.

Stoję drugą godzinę pod tą samą speluną, w której ją po raz pierwszy zobaczyłem. Męty przewijają się przed moimi oczami. Lepki deszcz walczy z smrodem ulicy i upałem, przegrywając w tej nierównej walce, spłukując brud z dachu na ulicę i idących nią ludzi. Mimo to zaklęcie maskujące trzyma mocno, wyglądam jak stary bokser, który nie wiedział, kiedy skończyć karierę. Ręka zaciskająca się pod prochowcem na uchwycie PMy co chwile ślizga się w pocie a kolejny papieros kurczy się przed oczami…

W końcu podjeżdża limuzyna, jedyna tak rzucająca się w tej dzielnicy. Zatrzymuje się parę kroków ode mnie. Z otwartych drzwi wysiada dwóch drabów w przymałych garniturach i z widocznymi kaburami pistoletów. Puszczam z zębów papierosa i aktywuję wszczepy. Rzucam trzymaną w kieszeni atrapę granatu w kierunku drabów, jednocześnie wyrywając PMę. Amatorzy rzucają się do środka budynku, a ja, czując przypływ adrenaliny nurkuję w kierunku drzwi samochodu. W locie miga mi twarz długouchego notabla, a w uszach eksploduje hałas kul rozrywających jego ciało. Dwa szarpnięcia w plecy świadczą o tym, że ochroniarze nie byli do końca amatorami. Padam na ziemię jeszcze słysząc krzyk i czując w dłoniach niemy ruch zamka, któremu skończyła się amunicja. Nie mogę wstać, wszczepy jednak nie były aż tak dobre. Słyszę zbliżające się kroki. Wyjmuję z kieszeni granat i wyrywam zawleczkę. Tym razem to nie atrapa.

To dla Ciebie Lola.

3 dni wcześniej.

Drzwi do biura rozsunęły się bezgłośnie mimo skrzypiących zazwyczaj zawiasów, tak że nawet nie zauważyłem wchodzącego do pokoju klienta. Pieprzone elfy i ich zwinność. Zauważyłem go gdy, a jakże, bezgłośnie, usiadł naprzeciwko. Blond włosy do ramion, wygolone po bokach, tak, żeby podkreślić szpiczastość uszu. Drogi garnitur. Z tych na które takich jak ja nie stać. Doskonale niemęska twarz, za którą na pewno wzdychały kobiety. Wypieszczone dłonie i srebrne spinki do mankietów ze starannie wygrawerowanymi słońcem i księżycem. Spojrzał na leżące na biurku rachunki i pozwolił sobie na uśmiech. Byłem złowiony.

„To łatwa sprawa” powiedział. „Zaginiona siostra”. „Nawet wiem gdzie ją widziano, ale ktoś taki jak ja nie może się tam pojawić”. Taki ktoś jak ja, jasne, nie dość że bogaty korp, to jeszcze szpiczasty. Pieniądze były podejrzanie dobre, ale komornik już zaciskał pętlę na mojej szyi. Przyjąłem sprawę.

Klub to za dużo powiedziane. Ciemne, niskie pomieszczenie śmierdzące gorzałą i papierosami, ciemne od dymu. Lepiące się stoliki i stare krzesła. Kufle aż zaskakująco czyste. Klientela to przekrój kryminalny tej dzielnicy. Kilku bossów, a reszta sali to drobni przestępcy i szpicle pracujący dla policji, korporacji i konkurencyjnych gangów. W tym miejscu każdy zarabiał jak mógł.

Wtedy na scenę wychodzi ona – Lola – anioł dzielnicy i fantazja wszystkich mężczyzn. Elfka o jednym z tych niewymawialnych imion, na którą wszyscy wołali Lola. Na scenie wyglądała niewinnie i wyuzdanie jednocześnie, z tymi wielkimi oczami, zachodzącą na nie grzywką i cieniutką sukienką ledwo sięgającą ud. I ten głos, hipnotyzujący głos o parę barw niższy niż z tego ciała dałoby się wycisnąć. Na pół godziny sala zamilkła. Po czym zjawisko schodzi, a na sali podnosi się zwykły gwar rozmów. To musi być ona, jedyna elfka śpiewająca po tej stronie slumsów. Wyszedłem i skierowałem się na zaplecze.

Stałem w cieniu, w miejscu, którego nie sięga światło latarni. Gdy otworzyła drzwi, na jej spotkanie wyszło trzech mężczyzn. Złapali ją za ręce i zdawali pytania o jakieś ukryte kody i dane. Jej przyzwyczajone do nocy oczy wyśledziły mnie a usta złożyły się w niemą prośbę.

„Uratuj mnie”.

Zacisnęłem kastet i ruszyłem. Tym razem ją uratowałem.

Dzień wcześniej

Przeskakiwałem po 3 stopnie niosąc w ręku walizkę. Wszystko było gotowe, samochód miał rozgrzany silnik, a dowody znajdowały się bezpiecznie w banku. Teraz wystarczyło się przyczaić aż afera ucichnie i po miesiącu, dwóch, zainkasować nagrodę od konkurencji. Na razie miałem walizkę pełną pieniędzy, samochód na cudze nazwisko, kilka długów mniej i parę adresów, pod którymi nikt nie powinien nas szukać. Gdzie będę mógł słuchać jej śmiechu i czuć zapach jej włosów. Tak niedaleko do raju.

Wskoczyłem na piętro, i przekręciłem klucz w zamku. Wszedł miękko, ale się nie obrócił. Puchnąłem lekko drzwi, które się otworzyły. Na łóżku leżała Lola, z rozłożonymi ramionami. Pod jej ręką leżała strzykawka. Nie ruszała się. Sprawdziłem szybko puls i zaczęłam się zbierać. Znaleźli nas – czasu nie było zbyt wiele. W oddali słyszałem syreny policyjne. Może jechały do małżeńskiej bójki, a może po mnie. Złapałem parę rzeczy i wybiegłem z mieszkania. Po drodze mój wzrok się zatrzymał na srebrnej spince do mankietu leżącej na podłodze, w kształcie słońca i księżyca…

Wybiegłem z mieszkania i wskoczyłem so samochodu. Złapałem komórkę i wykręciłem numer „pracodawcy”.

„Mam jej walizkę. Z chęcią ją sprzedam, jutro wieczorem w klubie „Nocna baśń”.

Rozłączyłem się. Została tylko doba na przygotowanie się do spotkania. Tylko dzień na zemstę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s